20 sierpnia 2012

Testament – Dark Roots Of Earth [2012]

Testament - Dark Roots Of Earth recenzja okładka review coverWieści o nowej płycie Testament, mającej się pojawić w tym roku, przyjąłem z uśmiechem politowania, bo co to za dziwne zwyczaje, żeby wydawać album ledwie cztery lata po poprzednim, w dodatku bez odpowiednio wcześnie rozpoczętej wielgachnej kampanii w mediach. Po kilku miesiącach spotkała mnie jednak nielicha niespodzianka – Amerykanie naprawdę się sprężyli i w nowym-starym składzie nagrali garść premierowych piosenek. Można niedowierzać, ale zapewniam was, że dobra to wiadomość dla wszystkich miłośników thrash’u, bo nie dość, że Dark Roots Of Earth powstał w ekspresowym, jak na nich, tempie, to jeszcze jest lepszy od solidnego przecież „The Formation Of Damnation”. Oczywiście żadna to przepaść, niebo a ziemia, itp., ale choćby przez większą wewnętrzną spójność (przy ogromnej różnorodności) i jednoznacznie określony styl krążka słucha się sprawniej i z dużym zainteresowaniem – od początku do nie tak znowu szybkiego końca. Najważniejsze — a w każdym razie bardzo ważne — iż w czasie obcowania z Dark Roots Of Earth nie ma się wrażenia, że materiał pozlepiano w imię „przekrojowości” z kawałków starszych i nowszych. Nie, album brzmi świeżo, współcześnie i klasycznie zarazem — o co zadbał Andy Sneap — a drobne nowalijki (jak gęste blastowanie!) tylko dodają pikanterii i tak już urozmaiconej całości. Zespół pokazał tu prawdziwą klasę oraz pełnię swoich możliwości, wypadając wiarygodnie (a może optymalnie) zarówno w brutalnie podkręconym „True American Hate”, jak i balladowym „Cold Embrace”, co pozwala przypuszczać, że Skolnick na dobre stopił się z kapelą i powściągnął swoje retro zapędy. Nie do przecenienia są także umiejętności mistrza Hoglana – spod jego kończyn nudne czy mało dynamiczne patenty nie wychodzą, toteż mielizn na krążku nie uświadczycie. Również Chuck nie dał dupy, śpiewając tak, jak chyba najbardziej lubi – mocno i melodyjnie, bez wielkich skrajności i niezrozumiałych eksperymentów. Rozczarowała mnie tylko liryczna zawartość płyty, bo okładka oraz tytuł sugerują fantasmagoryczne lovecraftowskie klimaty, a tymczasem Billy (wraz ze współautorami) dotyka tematyki jak najbardziej na czasie. Dark Roots Of Earth, choć przywalił mocno i poniekąd z zaskoczenia, nie jest szokiem na miarę ostatniego dzieła Forbidden, lecz bardziej potwierdzeniem formy Testament, a że ta jest cholernie wysoka, to i kasy na ten album można się pozbyć bez żalu.


ocena: 8,5/10
demo
oficjalna strona: www.testamentlegions.com

inne płyty tego wykonawcy:




Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz