14 listopada 2011

Christ Agony – Nocturn [2011]

Christ Agony - Nocturn recenzja okładka review coverNaczytałem się dużo na temat wspaniałości tego albumu zanim w ogóle dorwałem go w swoje łapy, nic więc dziwnego, że apetyt miałem ogromny, a ciekawość zżerała mnie od środka. No i co? Ano to, że po kilkudziesięciu przesłuchaniach większość przeczytanych komentarzy na temat ósmego opusu Christ Agony mogę o kant dupy potłuc. Płytę zarejestrowano w naprawdę zabójczym składzie, jednak — nad czym niezmiernie ubolewam — opisywany materiał zabójczym się nie okazał. Może to moja wina, że od tego zespołu oczekuję wyłącznie rzeczy wielkich, ale spójrzmy prawdzie w oczy – ich, kurwa, na to stać. Wszak przemawiają za nimi nie tylko umiejętności, ale przede wszystkim olbrzymie doświadczenie. Swoją drogą to już trzecia — po Behemoth i Azarath — płyta z udziałem Inferno, która nie poniewiera, choć poniewierać powinna. Jako się rzekło, Nocturn nie powoduje szoku, nie ma tu powrotu do nie wiadomo jak dalekiej przeszłości czy jakiegokolwiek nowatorstwa, nie jest też trudny – to po prostu dobrej jakości muzyka charakterystyczna dla ręki i gardła Cezara. I niestety niewiele ponad to. Tym razem mamy do czynienia z pewnymi odwołaniami do Union i „Moonlight” (tylko w znacznie wolniejszej i mniej melodyjnej formie) oraz odrobiną grania w stylu genialnego „Sacroncturn”. Trochę to mało, żeby rzucić mną o glebę, tym bardziej, że krążek nie ma do tamtych startu, a i szybka konfrontacja z „Condemnation” sprzed zaledwie trzech lat także wypada zdecydowanie na korzyść starszego wydawnictwa. Nie zwalałbym oczywiście wszystkiego na tempa, bo chodzi o coś innego – na albumie jest za mało, przynajmniej jak dla mnie, momentów, przy których serducho zaczyna mocniej pracować, na dodatek zdarzają się one zbyt rzadko. To niestety wystarcza, żeby co jakiś czas stracić wątek, czy nawet orientację w utworach, a takie sytuacje przy muzyce Christ Agony nie powinny mieć miejsca. Druga sprawa to brzmienie. Spodziewałem się, że po przejściu do Mystic, zespół wreszcie (tzn. od reaktywacji) dorobi się dźwięku na jaki zasługuje. Nic z tego. Tak jak w przypadku „Lucifer’s Horns” (i wcześniej „Condemnation”) nagrań dokonano w Studio X — czyli po mojemu spadkobiercy Selani — co oznacza średnią czytelność i przede wszystkim nieciekawie potraktowane niższe tony. Cudów się tam nie osiągnie, zwłaszcza przy „fachowcu”, który klepie wszystkie płyty na jedno kopyto. Omijajcie to miejsce, błagam! Mimo dość krytycznej opinii, Nocturn i tak jeszcze nie raz zagości w moim odtwarzaczu. Na pewno nie tak często, jak klasyki, ale miejsce na tacce ma zapewnione. Krążek jest słabszy od poprzednich, co wcale jednak nie oznacza na, że jest słaby – w końcu to Christ Agony.


ocena: 7/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/ChristAgony

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz